Czasem jest źle. Po prostu źle.
Nachodzi mnie chęć wpakowania
wszystkiego do walizki i przełożenia biletu na najbliższy lot.
Albo najlepiej na wczoraj.
Kolejny dzień kiedy nie mam sił
podnieść się z łóżka. Ciało odmawia mi posłuszeństwa, a każdy
gwałtowniejszy ruch wywołuje czarność przed oczami. Stoję przed
klasą ocierając strużki potu kapiące mi z twarzy i szyi. Duszność, która nie pozwala oddychać i
wiecznie mokre od potu włosy. Chyba mam
gorączkę... Nie... Przecież codziennie się tak czuję, a
sprawdzam temperaturę.
Kolejny dzień kiedy wyłączają prąd.
To już chyba szósty z kolei, kiedy prądu więcej nie ma niż jest. Daje się to szczególnie we znaki, kiedy np. wychodzę od dentysty z zębem w połowie "zrobionym". Dwadzieścia minut oczekiwania z watą w buzi. Dentysta stwierdza, że prąd na razie nie wróci i dalsze czekanie nie ma sensu...
Kolejny wieczór spędzony na produkcji
150 kart pracy dla maluchów w przedszkolu.
Kolejne poczucie frustracji kiedy mimo
starań i całego wieczoru przygotowań, nie mogę zmotywować moi
uczniów z technikum do podniesienia choć na chwilę zaspanej głowy
z ławki...
Kolejny dzień kiedy moje chęci
zrobienia czegoś rozbijają się o mur nie do przebicia.
Kolejny dzień kiedy widzę coś z czym
nie mogę się pogodzić i świadomość że nic, ale to absolutnie nic
nie mogę z tym zrobić...
Kolejny raz kiedy łzy bezsilności
cisną mi się do oczu i mam chęć uderzyć pięścią w ścianę.
Kolejny raz kiedy wracam do pustego
pokoju, a wszystkie moje myśli biegną do Polski gdzie zostawiłam
wszystko...
Kolejny raz kiedy zadaje sobie pytanie
po co ja właściwie tutaj jestem i czy to w ogóle ma jakiś sens...
Victora właśnie zostawiła mama. Zostawiła go ze swoim byłym partnerem, który nie jest nawet jego ojcem. Udaję, że tego nie wiem. Victor zawsze się uśmiecha, ale ostatnio jego oczy były przygasłe.
" Zgubiłem mój uśmiech", mówi mi któregoś dnia. Victor znajduje mnie na każdej przerwie w szkole. Rozmawiamy, żartujemy, wygłupiamy się...Zawsze odprowadza mnie pod następną klasę. Z czasem zauważam, że jego wielkie czarne oczy odzyskują dawny blask..
" Zgubiłem mój uśmiech", mówi mi któregoś dnia. Victor znajduje mnie na każdej przerwie w szkole. Rozmawiamy, żartujemy, wygłupiamy się...Zawsze odprowadza mnie pod następną klasę. Z czasem zauważam, że jego wielkie czarne oczy odzyskują dawny blask..
W kącie podwórka siedzi Olivier. Jest smutny i niewiele mówi. Jak zawsze...
Skulony w kłębek dłubie palcem w piachu. Przysiadam się. Grzebiemy w piasku razem. Po godzinie Olivier uśmiecha się do mnie...
Wychodzę z domu do szkoły. Do bramy pędzą uśmiechnięci Fidel i Toky. Czekają aby odprowadzić nas na lekcje.
W niedzielę po południu przychodzi Zouzar. Nie może zostać dziś na Oratorium. Przyszedł aby przynieść mi dwa namalowane przez siebie rysunki...
Na zajęciach w klasie z alfabetyzacją dostaję małą karteczkę. "Fidel love Justine <3". Czytam liścik a uśmiechnięta buzia znika za drzwiami.
Christiano próbuje ułożyć puzzle. Ma 14 lat, ale puzzle z Kubusiem Puchatkiem to dla niego nie lada wyzwanie. Na siłę stara się dopasować elementy zupełnie do siebie nie pasujące, ani kształtem, ani kolorem. Nawet maluchy przyglądają się ze zdziwieniem. Kiedy tłum gapiów się rozchodzi, spokojnie układamy puzzle jeszcze raz. "Kawałek buzi, musimy połączyć z jej drugą częścią...". Puzzle ułożone. Duma w oczach Christiano - bezcenna.
To są moje małe- wielkie radości. Chwile które dodają mi siły do pracy, wywołują uśmiech na twarzy i ciepło w sercu. To momenty które przypominają mi po co tutaj jestem. Wiem, że Pan Bóg wysłał mnie do nich po coś. Może właśnie dla tego jednego blasku w czyimś oku...
Ruda