Nigdy nie zapomnę tych zajęć!!!
6 luty, godz. 14.30- zajęcia
plastyczne z nową grupą. 50 dzieci w wieku 9-10 lat. Wszyscy
grzecznie siedzą w ławkach. W ich oczach widzę ogromną ciekawość,
zniecierpliwienie oraz radość. W końcu to pierwsza plastyka w ich
życiu. Rozdajemy nożyczki, kleje, kolorowe kartki oraz kredki. Oczy
dzieci robią się coraz większe i większe. Oglądają każdy
przedmiot, dotykają i wąchają. Zadanie jakie dostają to
udekorowanie koperty na list dla bliskiej osoby. Mają już potrzebne
rzeczy, pozostaję więc tylko zabrać się do pracy.
Ja chodzę między nimi, bacznie
obserwuję i nie wierzę. Na początku mój wzrok przyciąga śliczna
dziewczynka siedząca na końcu sali. Z uśmiechem na twarzy dotyka
kolorowych kartek, jedną za drugą. Wącha, ogląda z każdej
strony, a na koniec całuje. Jej zachwyt sprawia, że moje serce się
uśmiecha, a w głowie pojawia się wdzięczność za dar tej
misyjnej pracy.
Idę dalej... Zatrzymuje się przy
chłopcu. Dobrze zbudowany, z wyglądu nawet trochę groźny. W ręku
trzyma klej w sztyfcie i spogląda na mnie niewinnym, pytającym
wzrokiem- do czego to służy, jak się to używa? Wykręcam mu klej
i smaruję kartkę. On patrzy z niedowierzaniem, po czym sam próbuje
tej „sztuczki”. Udało się! Na twarzy pojawia się bananowy
uśmiech, satysfakcja oraz zwycięski gest uniesienia rąk. Ja ciesze
się razem z Nim oraz klepię po ramieniu mówiąc „bravo!”.
W oddali widzę już kolejne dziecko
proszące o pomoc. Tym razem nożyczki. Bardzo trudne w obsłudze
(szczególnie gdy używa się ich po raz pierwszy). Szybka instrukcja
obsługi i kwiatek wycięty. O zadowoleniu już chyba nie muszę
wspominać. Tym razem wyrażonym okrzykiem radości „woooooooow!!!”.
I tak mijają mi te zajęcia. Chodzę po
sali od ławki do ławki. Podziwiam uśmiechy, dziecięcy zachwyt oraz przeróżne gesty radości. Chodzę i w myśli dziękuję
Bogu za to doświadczenie. Za każdy wybuch radości. Za tę naukę, którą otrzymuje od
dzieci. Bo mi tak trudno „cieszyć się z tego, z tego co mam”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz